Dzień 28

TYDZIEŃ 4: POWOŁANI DO SŁUŻBY I EWANGELIZACJI
„...aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17,21).
 
DZIEŃ 7
NAZARETAŃSKA SZKOŁA EWANGELIZACJI
 
ROZWAŻANIE DNIA
Nazaretańska szkoła ewangelizacji
Warto zadać sobie na początku pytanie: czy Pan Jezus, będąc na ziemi, ewangelizował i służył przez trzy lata czy przez trzydzieści trzy lata? Czy trzydzieści lat spędzonych w Nazarecie było tylko przygotowaniem do ewangelizacji? Jest dla nas oczywiste, że dzieło zbawienia obejmuje całe życie Jezusa. Dlatego jest niezwykle ważne, aby przejąć się i rozważyć te proporcje.
Święty Ludwik de Montfort pisze: „Jezus Chrystus bardziej otoczył chwałą Boga, swego Ojca, przez poddanie się Matce przez trzydzieści lat, niż otoczyłby Go, nawracając całą ziemię przez dokonanie najwspanialszych cudów. Jak wzniośle wysławiamy Boga, kiedy, by Mu się spodobać, poddajemy się Maryi, za przykładem Jezusa Chrystusa, naszego jedynego wzoru!” (Traktat św. Ludwika, nr 18).
Trzydzieści lat spędzonych przez Pana Jezusa w Nazarecie pokazuje nam, że najgłębsza ewangelizacja i najpłodniejsza służba dzieje się w duchu – poprzez świętość płynącą w życia wewnętrznego, którego owocem jest czysta miłość. 
Pięknie ujął to św. Jan od Krzyża w swojej Pieśni Duchowej: „Odrobina tej czystej miłości jest bardziej wartościowa przed Bogiem i dla duszy, i więcej przynosi pożytku Kościołowi, niż wszystkie inne dzieła razem wzięte…”[1].
Często, kiedy mówimy o naśladowaniu Jezusa, myślimy o trzech latach Jego publicznego życia, i chcemy naśladować Jego zewnętrzne dzieła. A przecież mamy naśladować w pierwszym rzędzie całe życie wewnętrzne Jezusa! 
 
Jezus opuszcza Matkę
Doświadczenie Maryi, która musi po trzydziestu latach rozstać się z Jezusem, jest ważnym światłem dla wszystkich, którzy prowadzą życie duchowe oraz oddają się służbie i ewangelizacji. Początkowe etapy życia duchowego czy posługi cechują się większą odczuwalną bliskością Jezusa. Znaczną rolę na tych etapach odgrywają nasze pragnienia oraz uczucia, które są rozbudzone.
Jednak Pan Jezus mówi, że latorośl, która przynosi owoc, Ojciec bierze i oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Oczyszczenia wymagają nasze motywacje oraz intencje. Często u początku służby Pan Bóg pozwala nam doświadczać niektórych jej owoców. Czujemy wtedy radość, a nawet ekscytację. Z biegiem jednak czasu nasze odczucia będą coraz uboższe, ponieważ celem służby nie jest określone dzieło do wykonania, lecz wzrost miłości.
Rozpoczęcie przez Jezusa swojej publicznej misji musiało sprawić Maryi wielki ból, tym bardziej, że prawdopodobnie niewiele wcześniej straciła swoje wielkie oparcie, którym był św. Józef. Życie wdowy było w Izraelu życiem nie do pozazdroszczenia.
A jednak Maryja wie, że odejście Jezusa jest potrzebne. Po raz kolejny, mimo bólu, wypowiada swoje: fiat. Tego samego doświadczą później apostołowie – najpierw przy męce Jezusa, a później przy Jego wniebowstąpieniu. Pan Jezus mówi im jednak: „Pożyteczne jest dla was Moje odejście” (J 16,7).
 
Kryzysy w życiu służby 
Jeśli podejmiemy powołanie do służby i ewangelizacji, wejdziemy na drogę, która przez kolejne kryzysy prowadzi do coraz większej miłości. Doświadczymy tego, że nasze działania nie przynoszą żadnych owoców. Będziemy mieć trudności w modlitwie. Nasze intencje zostaną źle zrozumiane. Napotkamy przeciwności ze stron, z których się tego najmniej spodziewaliśmy. Każde takie doświadczenie będzie dla nas okazją do wzrostu w miłości. Okazją do oczyszczenia naszych motywacji. I choć zapewne wiele razy będziemy upadać, doświadczają naszej niemocy i nędzy, pamiętajmy słowa, które Bóg kieruje do każdego apostoła: „Wystarczy ci mojej łaski" (2 Kor 12,9).
 
 
ŚWIATŁO NAUCZANIA KOŚCIOŁA
Z POSYNODALNEJ ADHORTACJI APOSTOLSKIEJ OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II CHRISTIFIDELES LAICI
To mnie Bóg wzywa, mnie posyła do pracy w swojej winnicy; mnie wzywa i posyła, abym pracował dla przyjścia Jego Królestwa w dziejach. To osobiste powołanie i misja określa godność i odpowiedzialność każdego z katolików świeckich i stanowi środek ciężkości całego dzieła formacji. Jej celem jest bowiem pomoc w radosnym i pełnym wdzięczności rozpoznaniu owej godności oraz w wiernym i wspaniałomyślnym podjęciu tej odpowiedzialności.
W istocie, odwiecznie byliśmy obecni w Bożym zamyśle i odwiecznie umiłował nas jako osoby jedyne i niepowtarzalne, wzywając każdego z nas jego własnym imieniem jak dobry Pasterz, który „woła (...) swoje owce po imieniu” (J 10, 3). Jednak przedwieczny plan Boga objawia się każdemu z nas w miarę rozwoju historii jego życia i tworzących go wydarzeń, a więc stopniowo: w pewnym sensie z dnia na dzień.
Warunkami, od których zależy odkrywanie konkretnej woli Pana odnoszącej się do naszego życia są: pełne gotowości i uważne wsłuchiwanie się w Słowo Boże i naukę Kościoła, synowska i wytrwała modlitwa, korzystanie z mądrego i troskliwego kierownictwa duchowego, rozpoznawanie w świetle wiary otrzymanych darów i talentów, a także sytuacji społecznych i historycznych, w których wypadło nam żyć (CHL 58).
 
 
PYTANIA DO OSOBISTEJ REFLEKSJI
  1. „Nazaret”, czyli nasze zwyczajne, codziennie życie dostarcza nam najwięcej okazji do umartwień i uświęcenia. Zastanów się, w jaki sposób wykorzystujesz dar codziennych trudów? Czy umiesz składać z tych trudów duchową ofiarę Bogu?
  2. Jakie rozpoznajesz przeciwności/blokady/wątpliwości, które przeszkadzają Ci w zaangażowaniu w służbę i ewangelizację? Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w dziele służby i ewangelizacji? Może uda wam się o tym w małżeństwie porozmawiać?
  3. Jakie są intencje i motywy twojego zaangażowania w służbę i ewangelizację? Czy szukasz w niej własnych korzyści? Czy możesz powiedzieć szczerze, że służysz z miłości do Boga?
Jeśli chcesz – zanotuj swoje odpowiedzi w swoim rekolekcyjnym dzienniku.
 
ZADANIE DNIA
Wielkim i wręcz koniecznym wsparciem w dziele ewangelizacji jest wspólnota. To może być jedno z ważniejszych zadań tych rekolekcji: znajdź osoby, które wyznają te same wartości co Ty i stwórzcie razem zespół. Zwróć uwagę, że apostołowie nie byli samotnymi wyspami. Pan Jezus wybrał dwunastu, i w ten sposób oparł dzieło ewangelizacji na wspólnocie. Masz już swój zespół?
 
 
ŚWIADECTWO I REFLEKSJE MAŁŻONKÓW
Łukasz i Agnieszka 
Łukasz: Życie Świętej Rodziny pokazuje nam, że ewangelizacja prowadzi przez Krzyż do Zmartwychwstania. Możemy się spodziewać, jeśli nasza służba będzie dobrze realizowana, że nasza ewangelizacja również będzie prowadzić przez Krzyż. Ma to po prostu wpisane w naturę. 
Agnieszka: Z naszego doświadczenia tak właśnie jest. Również doświadczenie wielu naszych znajomych to potwierdza. Kiedy podejmują jakieś działania ewangelizacyjne, to dzieją się rzeczy dla nich subiektywnie bardzo trudne.
Łukasz: My też możemy zdradzić, że przygotowując się do tych rekolekcji, doświadczyliśmy takiej sytuacji, że nasze dzieci mogły znaleźć się w szpitalu. Nie wiedzieliśmy więc, czy damy radę nagrać nasze świadectwa. Najtrudniejszym doświadczeniem było dla mnie jednak to, co stało się poźniej. Byłem odpowiedzialny za nagranie i montaż świadectw małżeństw, które wystąpiły w wersji multimedialnej rekolekcji „Rodzina33”. W najważniejszym i najintensywniejszym czasie montażu zachorowałem i przez dziesięć dni miałem wysoką gorączkę. Nigdy wcześniej w życiu nie czułem się tak źle. W takim stanie musiałem wykonywać swoją pracę, ponieważ rekolekcje miały się wkrótce rozpocząć. Możemy też zdradzić, że w tym samym czasie osoby z dwóch innych małżeństw występujących w rekolekcjach musiały pójść do szpitala. Prawdziwa kumulacja przeciwności. 
Agnieszka: Pamiętamy wiele takich sytuacji. Byliśmy już do takich sytuacji przyzwyczajeni. Kiedy Łukasz jechał głosić, ja byłam cała rozstrojona tym, co się działo z dziećmi. Po prostu wszyscy wszystkich wyprowadzali z równowagi. Miałam wrażenie, że już tego nie przeżyję, że mam dosyć i że za chwilę zadzwonię do Łukasza i powiem: wracaj!. Siłą powstrzymywałam się, żeby do niego nie dzwonić. Potem już wiedzieliśmy, że to jest po prostu walka duchowa.
Łukasz zapomniał jeszcze wspomnieć, że przed tymi rekolekcjami mieliśmy awarię rury, w wyniku której zalało nam całą łazienkę. To są właśnie takie pokusy, które mają nas zniechęcić. 
Łukasz: Podsumowując –  dobrze jest pamiętać, że krzyż stoi w centrum życia chrześcijanina i jest on także wpisany w dzieło ewangelizacji. Przyjmijmy trudy jako wyzwanie. Przez krzyż do zmartwychwstania.
 
Marcin i Monika
Marcin: Święta Rodzino, módl się za nami. Jak się spojrzy na Świętą Rodzinę, to widzimy, że chrześcijaństwo to jest takie życie, w którym tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzy.
Monika: Zaufaliśmy Duchowi Świętemu, który jest maksymalnie nieprzewidywalny. Paradoksem jest to, że mimo tego czujemy się bezpieczni. Czujemy się bezpieczni, ponieważ zaufaliśmy, a nie dlatego, że wszystko po ludzku jest spokojne i stabilne. Teraz jesteśmy w trudnym czasie i już teraz mówimy „Alleluja” i dziękujemy za ten czas, bo wiemy, że wydarza się coś dobrego. Jeszcze teraz tego nie widzimy i nie wiemy, co takiego się stanie, ale wiemy, że Bóg się troszczy i daje nam czas posuchy po to, żebyśmy żyli jeszcze pełniej i piękniej.
Marcin: Bo jest najlepszym Tatą. Wie, kiedy i co jest potrzebne dziecku. Zachęca nas do tego, żebyśmy też prosili. Jezus mówi w Ewangelii Łukasza: „Proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie. Kołaczcie, a otworzą wam. Wy, choć źli jesteście, potraficie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, ten w Niebie, da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”. Pan Bóg w swojej pedagogice próbuje nas wydoskonalić. To jest dobre rozumienie karcenia. Kogo Bóg miłuje, tego karci. Trochę jak rodzic, który wie doskonale, że jeśli zjesz cukierek przed obiadem, to nic dobrego się nie wydarzy.
To, że po ludzku nie mamy zabezpieczenia, pozwala nam tak naprawdę rzucić się w tę otchłań Bożej miłości, nawet w myśleniu o tym, w jaki sposób dzieci wychowamy, jak przygotujemy je do życia. Z serca życzymy małżonkom i rodzinom, odkrycia tej wielkiej łaski, jaką Bóg nam daje przez to, że tak naprawdę nie wiemy, jak będzie, że Bóg wie lepiej i zachęca nas do tego, żebyśmy Mu zaufali.
 
Irek i Lidka
Lidka: Myśląc o kryzysie Krzyża i kryzysie oddania swoich dzieci światu, myślę o tym, że całe bycie z nimi w naszej rodzinie było takimi małymi krokami, które pomagały nam ten ostateczny ich wybór zaakceptować i oddać. Bardzo dużym wsparciem była dla nas wspólnota oraz świadomość, że te dzieci są nam dane i zadane, ale jesteśmy tylko rodzicami, nie mamy ich i nie posiadamy naszych dzieci jak samochód czy mieszkanie, czy dom. I to, że one znalazły się w naszym domu, w naszej rodzinie, że Pan Bóg pozwolił im się tutaj znaleźć, nie jest przypadkiem.
Myślę, że dla każdego rodzica ten moment wyjścia dziecka i moment oddania dziecka światu jest takim momentem kryzysowym, w którym przychodzi ból i gdzieś odzywa mój egoizm, który mówi: „To jest moje. A ja teraz mam oddać. Tyle mnie to kosztowało, a ja teraz mam oddać. Po nocach nie spałam, a teraz mam oddać”. A takim małym wycinkiem życia naszego syna, który już wyszedł z domu jest właśnie fakt..., pamiętasz, jak ubieraliśmy go do szkoły? I mama niefortunnie wybrała płaszczyk, który był koloru czerwonego. I nasz synek stanął przed lustrem i mówi do mnie z całą swoją delikatnością: „Mamusiu, ja się tak niemęsko w nim czuję. Czy mogę go zdjąć?”. On nas przygotowywał na te małe odejścia, na te małe wybory, na te małe kryzysy, które ostatecznie nie zakończyły się jakimś dużym kryzysem, bo dzisiaj potrafimy ze sobą rozmawiać i tęsknić za sobą, wysyłać sobie pozdrowienia z daleka.
Irek: Mam nadzieję, nasze dzieci się nie obrażą, a zwłaszcza ten najstarszy. Nie nam oceniać, czy nasze wychowanie było do końca dobre, ale te relacje, które zbudowaliśmy, sprawiają, że obaj nasi synowie, którzy są już młodymi mężczyznami, potrafią powiedzieć do nas „Kocham cię, tato” czy „Kocham was, rodzice”. Jest to dla nas ukojenie i duma, bo o co nam w życiu chodzi? Ta miłość zostanie. Jako rodzice musimy umieć zaryzykować i uwierzyć w to, że tę pracę, którą wykonaliśmy, łaska Boża rozwinie i da naszym dzieciom siłę, aby samodzielnie poszły dalej. Tak jak tego chce Chrystus. Amen.
 
JAK TO W PRAKTYCE PRZEŁOŻYĆ NA CODZIENNOŚĆ: ĆWICZENIA DUCHOWE
Oto propozycje prostych duchowych praktyk:
-       wydaje się, że radzenie sobie z trudnościami jest rzeczą bardzo indywidualną. Jeśli w chwilach próby zwrócimy swoje serce do Boga, On, znając nas, przeprowadzi nas przez to doświadczenie w najlepszy możliwy sposób;
-       przykład Świętej Rodziny pokazuje, że nie jesteśmy w stanie uniknąć trudnych doświadczeń. Co więc możemy jako małżonkowie zrobić? Możemy być dla siebie wsparciem w każdej sytuacji, a szczególnie w chwilach trudnych. Tego nam nikt nie może odebrać. (Chyba, że sami się tego pozbawimy).
 
MODLITWA MAŁŻEŃSKA 
Boże Ojcze! Przez moc sakramentu małżeństwa prosimy Cię o łaskę pokory i cichości, które wypełniały serca i dom Świętej Rodziny. 
Daj nam, prosimy, Ducha pobożności, abyśmy prowadzili głębokie życie duchowe oraz ducha męstwa, abyśmy odważnie i wytrwale znosili wszystkie przeciwności znoszone dla Ewangelii.
Oczyść też, prosimy, nasze intencje oraz motywacje, abyśmy służyli Ci z czystej miłości do Ciebie. Amen
 
 
NA KONIEC: „ZABIERZ SŁOWO!”
Weź ze sobą to jedno zdanie, które Bóg wypowiedział do Ciebie, rozważaj je w sercu i powtarzaj wielokrotnie, aż do następnego rozważania, aby wniknęło jak najgłębiej do Twojej duszy: „Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii” (2 Tm 1,8).



[1] św. Jan od Krzyża, Pieśń duchowa, 29,2 w: Dzieła, t. II, 1975, s. 466; [online]
https://zwola-old.karmelicibosi.pl/p/z/formacja/jan-od-krzyza.pdf, dostęp 28.03.2022.